Dziś parę słów o tym, co się dzieje, kiedy zdarzy się wypadek na drodze i kogo chroni tu "prawo".
Po pierwsze, baaardzo ogólna zasada jest taka, że winny jest ten kto ma większy pojazd.... Tak przeważnie się dzieje, jeśli w wypadku drogowym uczestniczą Laotańczycy..., bo nas falangów obowiązują inne "zasady"...
Słyszałam o przypadkach kiedy to obcokrajowiec pozywa Laotańczyka, który spowodował wypadek. Sprawa trafia do sądu. Sędzia analizuje dowody i przesłuchuje świadków. Wszystko wskazuje na winę Laotańczyka. Jaki jest wyrok sądu? Sędzia stwierdza, że wszelkie dowody potwierdzają winę Laotańczyka, po czym zwraca się do falanga: "...ale gdybyś tu nie przyjechał, to nie byłoby wypadku. Winny więc jesteś ty."
Wyobraźcie sobie taką sytuację np. w Anglii.... Skandal to mało powiedziane. Imigranci niektórych nacji zapewne skróciliby takiego sędziego o głowę.
A tu, sprawa zamknięta. Falang płaci Laotańczykowi za szkody i koniec.
Pamiętam jak zaledwie kilka tygodni po przyjeździe, znajomy Amerykanin, który mieszka tu już jakieś osiem lat, opowiedział mi pewną historię. Jechał autem (jako pasażer) ze znajomym Laotańczykiem. Nagle przed nimi doszło do poważnego wypadku z udziałem motocyklistów. Poszkodowani byli poważnie ranni. Mój znajomy, który przez wiele lat pracował w szpitalu w Stanach, poprosił swojego laotańskiego kolegę, żeby się zatrzymał. Naturalnie, chciał udzielić pierwszej pomocy. To co usłyszał z ust swojego kolegi przeraziło jego, a potem mnie kiedy mi to opowiadał. Otóż znajomy powiedział mu, że nie zatrzymają się, bo jest falangiem. Ostrzegł go, żeby nigdy nawet nie próbował pomagać nikomu, jeśli nie miał nic wspólnego z wypadkiem. Najlepiej zmyć się jak najszybciej, bo jeśli na miejsce dotrze policja, to oskarżą go o spowodowanie wypadku i będą chcieli wyłudzić pieniądze. Lepiej nie pomagać. Brzmi to strasznie, a dzieje się tak dlatego, że biały jest tu postrzegany jako ktoś bardzo bogaty. Jest jak krowa dojna, której wymiona są pełne dolarów.
Niestety dla tego kraju, ruch uliczny zwiększa się z roku na rok. Samochodów przybywa w zastraszającym tempie. Nie będę już się rozpisywać na temat tego jakie "f'ury" jeżdżą po stolicy...Do tego nieprzestrzeganie przepisów drogowych i bezmyślność. Nie trudno chyba więc zgadnąć, że wypadki są tu codziennością...
Po pierwsze, baaardzo ogólna zasada jest taka, że winny jest ten kto ma większy pojazd.... Tak przeważnie się dzieje, jeśli w wypadku drogowym uczestniczą Laotańczycy..., bo nas falangów obowiązują inne "zasady"...
Słyszałam o przypadkach kiedy to obcokrajowiec pozywa Laotańczyka, który spowodował wypadek. Sprawa trafia do sądu. Sędzia analizuje dowody i przesłuchuje świadków. Wszystko wskazuje na winę Laotańczyka. Jaki jest wyrok sądu? Sędzia stwierdza, że wszelkie dowody potwierdzają winę Laotańczyka, po czym zwraca się do falanga: "...ale gdybyś tu nie przyjechał, to nie byłoby wypadku. Winny więc jesteś ty."
Wyobraźcie sobie taką sytuację np. w Anglii.... Skandal to mało powiedziane. Imigranci niektórych nacji zapewne skróciliby takiego sędziego o głowę.
A tu, sprawa zamknięta. Falang płaci Laotańczykowi za szkody i koniec.
Pamiętam jak zaledwie kilka tygodni po przyjeździe, znajomy Amerykanin, który mieszka tu już jakieś osiem lat, opowiedział mi pewną historię. Jechał autem (jako pasażer) ze znajomym Laotańczykiem. Nagle przed nimi doszło do poważnego wypadku z udziałem motocyklistów. Poszkodowani byli poważnie ranni. Mój znajomy, który przez wiele lat pracował w szpitalu w Stanach, poprosił swojego laotańskiego kolegę, żeby się zatrzymał. Naturalnie, chciał udzielić pierwszej pomocy. To co usłyszał z ust swojego kolegi przeraziło jego, a potem mnie kiedy mi to opowiadał. Otóż znajomy powiedział mu, że nie zatrzymają się, bo jest falangiem. Ostrzegł go, żeby nigdy nawet nie próbował pomagać nikomu, jeśli nie miał nic wspólnego z wypadkiem. Najlepiej zmyć się jak najszybciej, bo jeśli na miejsce dotrze policja, to oskarżą go o spowodowanie wypadku i będą chcieli wyłudzić pieniądze. Lepiej nie pomagać. Brzmi to strasznie, a dzieje się tak dlatego, że biały jest tu postrzegany jako ktoś bardzo bogaty. Jest jak krowa dojna, której wymiona są pełne dolarów.
Niestety dla tego kraju, ruch uliczny zwiększa się z roku na rok. Samochodów przybywa w zastraszającym tempie. Nie będę już się rozpisywać na temat tego jakie "f'ury" jeżdżą po stolicy...Do tego nieprzestrzeganie przepisów drogowych i bezmyślność. Nie trudno chyba więc zgadnąć, że wypadki są tu codziennością...
Na tej ulicy w godzinach szczytu korki są codziennie.
Na skrzyżowaniu
W godzinach szczytu na większych i bardziej ruchliwych skrzyżowaniach ruchem kieruje policja.
read more