Wednesday, November 27, 2013

Uczta polsko-hiszpańsko-argentyńska

Nie, nie byłam na żadnej imprezie. Nie było też gości. Byłam tylko ja, a słowa uczta użyłam celowo.

Lubię laotańskie jedzenie. Niektóre potrawy lubię nawet bardzo, innych nie znoszę. Ogólnie jednak nie narzekam, bo powszechna jest tu też kuchnia tajska, wietnamska, koreańska i chińska.

Czasami jednak brakuje mi POLSKIEGO jedzenia! Dziś więc postanowiłam zrobić typowo polską sałatkę. Kupiłam ziemniaki, marchewki, jajka (te składniki były tanie), słoik majonezu (wietnamskiego) za 20 tyś kipów (8 zł) i słoik (również wietnamskich) ogórków konserwowych za 14 tyś kipów. O kiszonych ogórkach już zapomniałam. Selera ani pietruszki nigdy tu nie widziałam. Sałatka jest więc lekko wybrakowana, ale i tak smakuje cudownie, tak jak w Polsce! No prawie ;) To więc polska część mojej dzisiejszej uczty.


Kolejny smakołyk to fuet, czyli hiszpańska dojrzewająca kiełbasa pokryta pleśnią. Już widzę minę Laotańczyka gdyby któregoś poczęstować :D Czy kiełbasa na pewno pochodzi z Hiszpanii, nie wiem. Ale wiem, że Laotańczycy jej nie zrobili. W każdym razie smakuje wybornie. Koszt za niewielki kawałek tego cudeńka to 35 tyś kipów. Na opakowaniu nie ma informacji dotyczącej wagi, więc mogę jedynie powiedzieć, że kawałek był mniej długości dłoni.


Ostatnia część dzisiejszej kolacji to argentyńskie wino. I to zdecydowanie najtańszy składnik dzisiejszej podniebiennej rozkoszy. Pięć litrów wina za 150 tyś kipów (60 zł) :)


Jak widzicie wino jest w worku.
Sprytnie zamocowany prosty kranik sprzyja dolewkom ;)

Ps. Pozdrowienia dla Kingi i Bartka, którzy będąc na urlopie w Laosie przywieźli rodaczce paczkę kabanosa! :)


0 comments:

Post a Comment