Thursday, October 10, 2013

Dreamtime - Ola w dżungli

Czas na krótkie streszczenie mojej weekendowej wycieczki do dżungli.

Zaledwie 25 km od Wientianu, w samej dżungli, znajduje się niezwykłe miejsce zwane "Dreamtime". Aż się nie mogę nadziwić, że dowiedziałam się o tym miejscu dopiero po roku mieszkania tu. A właściwie to nie takie dziwne. Dreamtime nie figuruje w przewodnikach i mało kto o nim wie. Dlaczego? Bo taka jest wola właścicieli. Dreamtime jest ekologiczną, dopasowaną do dżungli (a nie odwrotnie) oazą spokoju - jest swoistą ucieczką od zgiełku miejskiego. Właściciele nie są nastawieni na ogromne zyski, bardziej zależy im na niewielkiej grupie przyjaznych ludzi, z którymi mogą się zaprzyjaźnić, niż na wielkich pieniądzach. Nie jest to wcale dziwne, kiedy weźmie się pod uwagę fakt, że właściciele tam też mieszkają, a goście wylegują się w ich "salonie".

Wspomniany powyżej "salon" - tu wszyscy odpoczywali - 
odpoczywali od nicnierobienia 

Ta mała chatka to kuchnia

Dreamtime to 15 hektarów tropikalnego lasu. Właściciele nie walczą z przyrodą, wręcz przeciwnie, dopasowują się do niej. Na tym właśnie polega cały urok tego miejsca. Oprócz wszechogarniającej zieleni, do dyspozycji mamy sezonowy strumień z wodospadem. Strumień jest sezonowy, bo woda całkowicie wysycha podczas pory suchej. Na terenie znajduję się 7 drewnianych chatek, w których nocują goście. W Dreamtime nie ma prądu, nie należy więc zapomnieć o latarce! Każdy bungalow wyposażony jest w łóżka z moskitierami, hamak i świeczki. Do dyspozycji gości są również wspólne prysznice i toaleta. Można też dokonać ablucji w rzeczce, korzystając z niewielkiego wodospadu, który jest lepszy niż jakikolwiek ekskluzywny prysznic :) Właściciele serwują też przepyszne jedzenie, które sami przyrządzają. Pewne potrawy, w szczególności mięsne, trzeba zamówić dzień wcześniej. Właściciele jeżdżą codziennie motocyklem do pobliskiej wioski, lub do Wientianu po potrzebne artykuły spożywcze. Dzięki temu jedzenie jest zawsze świeże. Polecam pyszne kanapki! Codziennie dowożony jest również lód, więc pomimo braku prądu (a więc i też lodówki) jedzenie przechowywane jest w odpowiedniej temperaturze, no i jest zimne BeerLao!

Do każdego bungalowu prowadziła osobna ścieżka

Podążając ścieżką do swojego bungalowu 

Czasem trzeba było po drodze odsłonić jakieś chaszcze, 
czasem trzeba było pod paroma splątanymi chaszczami przejść - 
tylko się zastanawiałam kiedy jakiś pająk spadnie mi na głowę... ;)

I jesteśmy na miejscu - mój śliczny bungalow :)

Czyż nie wygląda to relaksująco? 

Widok z okna 

Umywalka :)

Łazienka z prysznicem 
Fajne drzwi, nie? :)

Sama natura - samo piękno 

Tu brałam poranny prysznic :) 
Wodospad wydaje się niewielki, ale to głazy są ogromne 




A co Ola robiła w Dreamtime? Otóż nic nie robiła. No prawie nic, bo oprócz wylegiwania się na materacach, jadłam, kąpałam się w rzece, robiłam zdjęcia, a wieczorem popijałam laotańską whisky za 8 tyś kipów (3,20 zł) ;) W nocy kilka razy obudziły mnie odgłosy jakiś zwierząt. Nad ranem słyszałam śpiewy ptaków. Ot natura. Niesamowite jest to jak dżungla wygląda inaczej nocą. Albo nie wygląda wcale, bo nic nie widać. Panuje absolutna ciemność, nie widać własnych dłoni. A przecież trzeba się po dżungli poruszać. Trochę alkoholu na odwagę nie zaszkodzi... Raz idąc wąską ścieżką w nocy, potknęłam się o wystający korzeń i runęłam jak długa. Parę siniaków przybyło, ale najważniejsze, że nie wpadłam w żadne owady ani pająki. A na ścieżce w ciągu dnia widywałam mrówki, termity (mnóstwo termitów), motyle i pająki.... Taaak parę razy przebiegł mi przed stopami jakiś pajączek, na szczęście nie były wielkie - a to ważne dla kogoś kto panicznie boi się pająków! Ale spore okazy też się zdarzają.... Jedna dziewczyna o mało nie weszła w wielkiego pająka, który starannie utkał sobie pajęczynę przed jej chatką... Takie to uroki dżungli :)

Tych motyli było całe mnóstwo 

Przeszkoda na ścieżce 

Termit z bliska 

Na koniec moje ulubione - widzicie GO?



0 comments:

Post a Comment