Zacznijmy od pory suchej, która zaczyna się mniej więcej od listopada i trwa do końca kwietnia. Najlepsze miesiące - czytaj najchłodniejsze - to grudzień, styczeń, luty i marzec. W tych miesiącach jest sucho, deszcz spada niezwykle rzadko. Temperatury są bardzo przyjemne. W Wientianie, np. w ciągu dnia jest dwadzieścia parę stopni w ciągu dnia i trochę chłodniej w nocy. Wieczorami i wczesnym rankiem może przydać jakiś cienki sweterek. Na północy Laosu, np. w Luang Prabang jest trochę chłodniej. W tych miesiącach przyda się jakaś kurtka na wieczory. W ciągu dnia jest raczej ciepło, ale zawsze lepiej mieć coś do ubrania jak się ochłodzi. Kwiecień jest również suchym miesiącem, ale jest najgorętszym miesiącem w roku. Temperatury czasami przekraczają 40 C. Może być ciężko zwiedzać w takim upale, choć nie mówię, że się nie da. Sama właśnie w tym okresie byłam w Kambodży gdzie temperatury były równie wysokie. Kwiecień może być ciekawym miesiącem z jednego powodu, Laotańskiego Nowego Roku, który przypada mniej więcej na połowę kwietnia. O Laotańskim Nowym Roku (Pi Mai) pisałam już wcześniej, więc nie będę się powtarzać. Podobno najlepiej spędzić go w Luang Prabang, bo sporo się wtedy tam dzieje.
Teraz przejdźmy do pory deszczowej, czyli miesiące od maja do do końca października. Deszcz sam w sobie może nie stanowić jakiegoś dużego problemu. Owszem, pada dosyć często, ale najczęściej wieczorem lub w nocy. Nawet jeśli pada w ciągu dnia, to często jest to krótki i bardzo intensywny deszcz, po którym szybko wychodzi słońce. Domyślam się może zdarzyć się, że popada przez kilka dni non-stop, choć ja tego jeszcze tu nie doświadczyłam. Większym problemem są bardzo wysokie temperatury i wilgoć. Przede wszystkim wilgoć, bo przez nią odczuwalna temperatura jest wyższa. Więc jak jest, np. 33 C, to odczuwalna temperatura może być 40 C. Przy pochmurnej pogodzie jest o wiele przyjemniej. W słońcu ciężko wytrzymać, o opalaniu można zapomnieć - za gorąco! Ja już się trochę przyzwyczaiłam i nie męczę się już tak bardzo, ale kiedy tu przyjechałam to był szok temperaturowy. Po wyjściu z lotniska w Bangkoku (był to koniec sierpnia) miałam wrażenie jakbym dostała mokrą i gorącą szmatą w twarz ;) Do tej szmaty trzeba się przyzwyczaić ;) Nie mniej jednak, nie powstrzymywało mnie to przed zwiedzaniem. Należy się po prostu przygotować, że czasami jest tu jak w saunie. Lubicie saunę, prawda? ;)
Po deszczu może być sporo błotka w niektórych miejscach - zdjęcie zrobione we wrześniu 2012 roku.
To chyba tyle o pogodzie. Ach, dodam jeszcze, że o tej porze roku wieczorami czasami są spektakularne burze z piorunami :)
Post dedykuję Monice i Adamowi ze Sztokholmu :) Dzięki za sugestię :)
0 comments:
Post a Comment