Dziś kilka słów o domach w Laosie, a dokładnie w Wientianie. Przez ostatnie 2 tygodnie szukaliśmy domu wynajęcia więc mieliśmy okazję kilka oglądnąć. Większość wygląda ładnie na zewnątrz, wewnątrz może być gorzej. Przede wszystkich w tutejszych domach praktycznie nigdy nie ma wanny czy też kabiny prysznicowej. Jest prysznic przy ścianie, ale nie jest on niczym oddzielony od reszty łazienki. Oznacza to, że w łazience nie trzyma się ręczników a ni niczego co mogłoby zamoknąć. Co ciekawe, w jednym z domów, który widziałam była wanna, ale w kuchni! Kto chciałby brać kąpiel w kuchni?! Gekon w domu to ni nic dziwnego ani złego. Problem z mrówkami za to jest już denerwujący – lepiej mieć w domu jakieś specyfiki, które będą trzymać je z daleka. Czasem może się również zdarzyć, że zamiast normalnego kibelka mamy w łazience dziurę. Domy są wyposażone w klimatyzację i wiatraki, bez których nie da się tu żyć! A skoro o domach to i parę słów o agentach nieruchomości. Ja znajdywałam ich na Internecie i dzwoniłam krótko streszczając czego szukam i z zapytaniem o możliwość spotkania. Zawsze mówią, że oddzwaniają, ale prawie nigdy tego nie robią. Kontaktowałam się chyba z 5, a udało mi się umówić z dwoma. Pierwszy spóźnił się 15 min na spotkanie. Drugi spóźnił się jeszcze więcej, po 15 min czekania zadzwoniłam do niego. Był zdziwiony, że już jestem i zapewnił mnie, że jest w drodze. Przyjechał po pół godz, w sumie 45 min spóźnienia. Ale Laotańczycy tak mają – są raczej leniwi i nie spieszą się nigdzie. Bo i kto by się tu spieszył kiedy na zewnątrz upał, czyż nie lepiej siedzieć przy wiatraku i popijać beerlao lub mrożoną kawkę? :)
Thursday, September 20, 2012
0 comments:
Post a Comment