Zaraz po sylwestrze w Bangkoku, czyli 01.02.2013 wyruszyliśmy rano do słynnego kurortu o nazwie "Pattaya". Podróż zajęła nam jakieś 3 godziny minivanem, a następnie w niecałe pół godziny znaleźliśmy przy Jomtien Beach. Wybraliśmy to miejsce i tę plażę, a nie Pattaye, ponieważ według moich wcześniejszych 'badań' w internecie i przewodnikach, plaża Jomtien jest o wiele przyjemniejsza, mniej zatłoczona i o wiele bardziej przyjazna dla rodzin. Przyjechaliśmy tam odpocząć, więc dla nas to było dobre miejsce. Jeśli ktoś ma ochotę na imprezy, nocne kluby i Tajki, które są chętne kiedy widzą każdego białego "bogatego falanga" to na pewno spodoba się mu Pattaya.
Mieszkaliśmy w takim sympatycznym pensjonacie (ładniejszy od tego w Bangkoku) zaledwie 250 metrów do morza. Właściwie to jest Zatoka Tajlandzka będąca częścią Oceanu Indyjskiego. Plaża jakoś nie powalała, ale była wystarczająco sympatyczna. Plaża była piaszczysta i można było sobie wynająć stolik z leżakiem (ok 3 zł od osoby) lub kupić taką plażową matę za 12 zł i leżeć na piasku pod palmami :) W pierwszy dzień wypróbowaliśmy opcję z leżakami potem zdecydowaliśmy się na matę. Na leżaku nie ma jak się położyć na brzuchu :D Morze było cudowne jeśli chodzi o temperaturę, lekko chłodzące i orzeźwiające - jednym słowem super. Natomiast jak to przy piaszczystym dnie, nie za wiele było co podziwiać. Znaleźliśmy kilka muszelek i skorupę stworzenia, które się nazywa horseshoe crab :) Oczywiście były zabawy w piasku, ale przede wszystkim w morzu! Ja kocham morze, więc zawsze dobrze czuję się w wodzie i na plaży. Maja miała więcej zabawy niż sądziłam. Szalała w wodzie i nurkowała w poszukiwaniu muszli. Oczywiście spokój na plaży co jakiś czas jest przerywany przez włóczących się po plaży sprzedawców. Sprzedawali przeróżne rzeczy, od kosmetyków, biżuterii po jedzenie. Oczywiście proponowali całą masę usług, jak masaże, tatuaże z henny, warkoczyki i inne turystyczne duperele. Jednak przyznać się muszę, że na balsam z mango się skusiłam Kupiłam też szampon i jakąś wspaniale regenerującą odżywkę ;), ale w końcu szampon i odżywka już mi się prawie kończyły - jakoś trzeba było sobie racjonalizować te zakupy :P Mai też załatwiliśmy tatuaż z henny - a niech się dziecko cieszy ;)
Bałwan z piasku ;)
Relaks :)
Zabawy z tatą :)
Maja i horseshoe crab :)
Tatuaż z henny ;)
Największą atrakcją był chyba lot na "spadochronie', gdzie człowiek jest liną przywiązany do motorówki. Na taką atrakcję skusiłam się ja i Maja - obie miałyśmy niezłą zabawę!
Ja sobie latam :)
Maja sobie lata :)
Jedzenie ogólnie było bardzo dobre, krewetki były naprawdę dobre! W końcu prostu z morza! Ale największą rewelacją było sushi. Jadłam kilka razy sushi w Polsce, nawet sama robiłam, ale to co tu jadłam to było absolutnie rewelacyjne!!!
Stoisko na ulicy z owocami morza :)
Krewetki kupione na plaży :)
Sushi!!!!
Tajskie piwo też dawało radę :)
Rozkosz!
Ogólnie Jomtien Beach to przyjemne miejsce na odpoczynek od hałaśliwego i męczącego Bangkoku :)
O zachodzie słońca
Majcia
:)
You might also like: beaches in Thailand,
Jomtien Beach,
Pattaya. Thailand
0 comments:
Post a Comment