Był też chiński supermarket, w którym wszystko było tylko z Chin, też mi nowość ;) W każdym razie chciałam spróbować czegoś typowo chińskiego. Kupiłam więc chińskie ciasteczka z zielonej herbaty. Na obrazu wyglądały tak ładnie... kosztowały 5 zł. No cóż w domu lekko się rozczarowałam... Ciasteczka w smaku nie były złe, ale ich wygląd odbiegał od tego co było na obrazku. No i pieczątka mówiąca grudzień 2012, data produkcji, czy spożycia? :) W każdym razie ciasteczka były raczej okruchami i pozostałościami po tym co kiedyś można było nazwać ciasteczkami.
Drugi zakup to alkohol, a jak ;) Chciałam znaleźć coś nisko procentowego np jakieś wino, ale wszystko co mi wpadało w ręce miało 56 procent alk... Zdecydowałam się na małą 125 ml buteleczkę czegoś tam. Koszt 4 zł. Tym razem, w domu, po otwarciu miłe zaskoczenie. Zapach bardzo przyjemny! Nie przypominam sobie, żeby wódka pachniała mi kiedyś ładnie ;) Po małym łyczku stwierdziłam, że trunek jest dosyć mocny i zmieszałam go colą. I co? Smakuje wyśmienicie! Doskonały drink na niedzielny wieczór :) Na zdrowie albo jak tu mówią w Laosie niouk!
Ps. A i kupiłam sobie jeszcze torebkę, taką małą i śliczną. Zobaczymy jak długo wytrzyma, mam nadzieję, że dłużej niż te ciastka :P
Trunek na dziś :)
Pokruszone ciastka leżą w lodówce ;)
0 comments:
Post a Comment